Islam – zagrożenie czy kulturowy niuans

in polish •  7 years ago 


image.png

Na wstępie chciałbym zaznaczyć jedną rzecz. Islam znam od strony świętych tekstów i doktryn dość dobrze. Znam różnice pomiędzy sunnitami a szyitami. Wiem kim są wahhabici, kto to mujtahid. Historię Mahometa i jego drogi po władzę też dość dobrze „spenetrowałem”. To o czym chcę pisać, to nie jest analiza religioznawcza, tylko polityczna. Bo w Islamie nie istnieje rozgraniczenie na sacrum i saeculum, święte i świeckie, boskie i cesarskie. Czytając ten tekst pamiętajcie o tym.

Pamiętajcie też, że pojęcie Islamofobia oznacza nieracjonalny lęk przed Islamem. Jeśli w konsekwencji tego co napiszę poczujecie, że coś jest na rzeczy odnośnie tego, że Islam jest zagrożeniem, to najprawdopodobniej, będzie to miało podstawy faktyczne, nie irracjonalne. Więc to nie jest fobia.

Czerpię trochę myśli ze swojego wpisu z 2016 roku, jednak moja percepcja się nieco zmieniła. Tak jak i styl. Więc uważni czytelnicy, zapewne odnajdą pewne podobieństwa, czy podobne sformułowania.

Zaczniemy od pewnej wprowadzającej anegdotki historycznej.


Wszyscy słyszeli o kongresie wiedeńskim.
Został zwołany po klęsce Napoleona w Rosji. W jego wyniku, Polska będąca już pod zaborami, utraciła cząstkę niepodległości uzyskaną poprzez powstanie Księstwa Warszawskiego. Ten nowy twór w wyniku kongresu podzielono między Rosję, a Prusy. Tyle z tego co możemy wyczytać z podręczników szkolnych. Car Rosji – Aleksander I od lat prowadził wojnę z Persją o Kaukaz. Dlatego gdy tylko miał okazję, to próbował namówić sojuszników z Europy do uruchomienia Krucjaty przeciwko światu Islamskiemu. Miał w tym polityczny i terytorialny interes. Nigdy mu się to nie udało, a bardzo silnie próbował to forsować w trakcie tego właśnie kongresu. W XIX wieku Europa była w miejscu, gdzie politycy, władcy i ludzie zrozumieli, że wojny o podłożu religijnym nie są wojnami celowymi i nie mają żadnego sensu. Trochę to Europie zajęło, ale ten wniosek przekładał się już wtedy na konkretne decyzje polityczne. Owszem, incydentalnie i lokalne, narodowe konflikty religijne miały jeszcze miejsce (na przykład w Irlandii Północnej), ale przestała to być norma i nikt ówczesnych polityków nie namówiłby do wypowiedzenia wojny z innym państwem z powodu różnic religijnych.


A teraz do meritum.

Ekspansja i terror

Islam, jak pisałem w jednym z poprzednich tekstów, to system polityczno-religijny funkcjonujący w specyficznym dualizmie światopoglądowym. Muzułmanie dzielą glob na dwa światy – świat pokoju, w którym prawem jest szariat i bogiem Allah oraz świat miecza, czyli całą resztę. I obowiązkiem każdego muzułmanina jest doprowadzenie do światowego pokoju. Oczywiście według ich definicji. Stąd ekspansja, która odbywa się nie po raz pierwszy, ale po raz pierwszy na innym niż zbrojnym poziomie. Żeby zrozumieć ten mechanizm, musimy najpierw sięgnąć po jeden dość specyficzny twór. Mowa o „umiarkowanym” albo „progresywnym” muzułmaninie.

Nie ma w Islamie miejsca na jakiekolwiek umiarkowanie. To system zero-jedynkowy. Albo jesteś muzułmaninem i żyjesz w zgodzie z wolą Allaha i naukami Mahometa, albo nim nie jesteś. Pojęcie umiarkowanego muzułmanina, wzięło się stąd, że traktujemy Islam jak inne religie. Jak religię rozpoznającą rozdział spraw świeckich od boskich i pozostawiającą wiernym wybór. W Islamie to nie ma miejsca.

Wszyscy wywodzący się z krajów Islamskich imigranci, którzy się asymilują, pierwszą rzeczą jaką robią, żeby ta asymilacja była w ogóle możliwa, to odrzucają Islam. I tacy ludzie istnieją, są ważnym głosem w debacie. Tylko, że to margines, mniejszość i to znikoma.

Pozostali, tak zwani umiarkowani, to jedynie fasada dla radykalizmu. To oni torują w liberalnej Europie drogę dla fal radykalnych fundamentalistów. Oni oswajają zachód z kłamstwami na temat tej religii (pisałem o tym TU). I widać to dość wyraźnie zwłaszcza teraz, bo zachód rozwija się z dnia na dzień. Zmieniają się technologie, sposób życia, korzystania z dóbr i usług. Za tym idą nieuniknione zmiany światopoglądowe i osobiste. Tymczasem Islam jakby stanął w miejscu, zwłaszcza w sferze mentalnej. Zgodnie z doktryną, która głosi, że wzorem do naśladowania jest Mahomet. W każdej dziedzinie życia. Stąd mamy talibów (bo prorok nie słuchał muzyki rockowej ani nie oglądał telewizji) czy wahhabizm, dominujący w Arabii Saudyjskiej(obecna w Polsce Liga Muzułmańska to wahabici), który sunnę interpretuje dosłownie (zwalcza mistycyzm islamski, odrzuca cały odrobek kulturowy, potępia wszelkie ideologie sekularne i nie uznaje kompromisu w kwestii dialogu międzyreligijnego). Ten fundamentalizm, to nie są wierzenia mniejszości muzułmańskich. To islamski mainstream.

Spójrzmy na to jak działają muzułmanie.

W danym kraju pojawia się niewielka grupa muzułmanów. Od razu stawiają się w pozycji uchodźców, uciskanych emigrantów, słowem – ofiar. Otoczeni balonikiem odmienności kulturowej (tradycji) i specyficznej wiary (Bóg) są traktowani specjalnie, ostrożnie i pobłażliwie. Czy traktowalibyśmy tak nazistów lub faszystów? Oczywiście, że nie. Bo nie mamy oporów przed krytyczną oceną ich postaw, światopoglądu i ideologii. Muzułmanie mają czepek ochronny…

I islamiści grają swoją rolę ofiar, zachowując izolację od reszty społeczeństwa w danym kraju, lub udając szczątkową asymilację. Do momentu osiągnięcia odpowiedniej liczebności. Wtedy ich żądania się zmieniają. Bo przestają być już ofiarami krajów, z których uciekli, a stają się ofiarami kraju, w którym osiedli. Żądają uznania odmienności kulturowej (poszanowania tradycji) i szacunku dla ich wiary. W pakiecie idzie oczywiście nadrzędny cel każdego muzułmanina, czyli światowy „pokój”. Oznacza to globalny kalifat i rządy prawa szariatu. Często najpierw wymuszanego lokalnie, w dzielnicy, małym mieście, z czasem aspirującego szerzej. I to jest schemat, który oglądamy w całej Europie zachodniej! I nie robią tego ekstremiści! To zwykli muzułmanie, tak zwani umiarkowani.

Problemem tutaj jest postawa, którą akceptujemy – nie jest prawidłowym podejście, że jak ktoś przyjedzie do naszego miasta i będzie przerażony na widok wieżowca czy samochodu, to mamy zakazać motoryzacji i zburzyć budynki. To on musi się oswoić, nauczyć i przyzwyczaić. To samo dotyczy praw, porządku społecznego. Tymczasem politycy w imię politycznej poprawności robią nam wszystkim lwią przysługę.

Polityczna poprawność i pomieszanie pojęć

Za każdym razem gdy islamiści wysadzą w powietrze jakiś budynek czy zastrzelą kilka osób – to, że są wyznawcami islamu i robią to, w imię swojego boga, jest spychane do notki redakcyjnej lub wręcz nieobecne. I pozwalamy, aby islam, który ze swojej natury, jest religią agresywnie ekspansywną, jest sprzedawany jako niegroźny religijny folklor. Mówimy, że to radykałowie, że to margines, że nie wolno nam w związku z tym atakować całej społeczności. Tylko, że krytykując islam, analizując jego doktryny i nauki, nie atakujemy żadnych społeczności. Pokazujemy potencjalne i często rzeczywiste motywy tych aktów. Jeśli rzeczywiście w świecie islamskim, umiarkowani to większość i nie popierają oni tego typu czynów, to dlaczego nic z tym nie robią? Dlaczego nie widzimy imamów piętnujących kolejne ataki, dlaczego nie oglądamy relacji z obywatelskich zatrzymań radykalnych aktywistów i terrorystów wewnątrz społeczności muzułmańskich? Nie widzimy tego, bo większość popiera ekspansję islamu. Tylko nie musi nam tego mówić, bo jesteśmy niewiernymi. Czyli nie jesteśmy godni prawdy, przyjaźni czy sympatii.

Kolejnym problemem, który dotyka nie tylko dyskusji z islamem, ale ogólnie debat politycznych czy ideologicznych, jest fakt, że pomieszały nam się pojęcia. Funkcjonujemy w przekonaniu, że poglądy kształtują człowieka, a nie odwrotnie. I każda dyskusja z postawami czy światopoglądem jest traktowana, jako personalny atak. I zastępujemy emocjonalnym oburzeniem rzeczową dyskusję. Jeśli jakaś koncepcja, idea jest toksyczna, wroga i powoduje zniszczenie w społeczeństwie, to powinna być bezpośrednio i bezpardonowo atakowana, wyśmiewana i spychana na margines rynku idei, wypierana z niego. Nie może podlegać ochronie ze względu na „uczucia” bliżej nieokreślonej grupy. Bo agresywny, toksyczny radykalizm nie może wyrosnąć z pokojowych postaw. Jeśli spojrzymy na dżinizm, to radykał tej religii będzie najbardziej pokojową osobą na świecie. W ten sposób należy analizować fundamentalizmy. Nie poprzez ich przejawy, tylko sięgając do podstaw. Nawet jeśli po drodze dotkniemy krytyką „umiarkowanych”. Fundamentalizm i radykalizm to wyrosłe na podstawach danego systemu zachowania. A te powinny być piętnowane razem z podstawami, z których się wywodzą. Bez tego nie leczymy objawów, ani nie zapobiegamy. Maskujemy chorobę, udajemy, że jest normą. Zrobiliśmy to z faszyzmem, z komunizmem. Czemu równie toksyczna idea ma być chroniona, tylko dlatego, że nosi kaptur z napisem „Allah”.

Choroba liberalizmu i romans konserwatystów

To, co obecnie oglądamy w świecie zachodnim to swoista schizofrenia. Z jeden strony mamy zwolenników multikulturalizmu, którzy ślepi na zagrożenie, popierają błędne polityki imigracyjne i kupują kłamstwa islamskich demagogów. Z drugiej strony mamy konserwatystów, którzy powierzchownie sprzeciwiają się islamowi i jego ekspansji. Podskórnie jednak chyba trochę zazdroszczą tego fundamentalizmu, jego siły. Z resztą posłuchajcie, co sami o tym mówią (film pochodzi z kanału użytkownika Nightmare Fuel):

Więc sytuacja wydaje się patowa, przynajmniej w części debaty. Wiem, że te osoby nie są reprezentantami wszystkich konserwatystów, to tylko przykład. Ale takie głosy są często podnoszone. Zwłaszcza, że konserwatyści stoją na stanowisku, że Islam zostanie w nowoczesnych społeczeństwach powstrzymany poprzez wpływ chrześcijaństwa i katolicyzmu. Tylko, że włączanie do dyskursu religii jako broni przeciwko innej religii jest powrotem do przeszłości, z której już wyrośliśmy. Bo już, jak wspominałem na wstępie, podczas kongresu wiedeńskiego, propozycja wojny o podłożu religijnym nie była akceptowalna.

I drugi aspekt. Pozycja wielu wspólnot religijnych w Europie i na świecie jest oparta o pewne przywileje. I te przywileje, w państwach demokratycznych, są należne także Islamowi. Więc to, co dziś daje siłę katolicyzmowi, czy innym wspólnotom chrześcijańskim, będzie także orężem Islamu. W takich sytuacjach tylko odebranie przywilejów pozwoli na skuteczną ochronę przed toksycznym Islamem. Lub taka zmiana przepisów, która pozwoli penalizować konkretne postawy, propagowanie ogólnie uznanych za toksyczne idee. I nie mówię o penalizacji objawów takich pomysłów. Bo tak jak z fundamentalizmem – problemem nie jest to, co wyrasta, problemem są korzenie. Jeśli chcemy penalizować rasizm, to nie wystarczy powiedzieć, że jest on zabroniony. Trzeba spojrzeć głębiej i zobaczyć z czego on wynika. Wtedy możemy zaadresować przyczyny. I jeśli je dobrze zdiagnozujemy dla takich zachowań, to potem możemy nie dać przywilejów organizacji czy religii, która takie podstawy posiada. Bo przejawy można zakamuflować. Korzeni nie utniesz, bo umrzesz.

Wracając do Islamu – jeśli zaobserwujemy w podstawach, że dogmatem jest pogarda dla innych wiar i ludzi niewierzących, czyli brak tolerancji odmiennych poglądów i postaw, to posiadając przepis, który nie pozwala na nadawanie przywilejów, gdy takie postawy się pojawiają – po prostu wytrącimy oręże z ręki. Bez dyskryminacji konkretnej grupy. Tylko poprzez pokazanie – „drodzy koledzy, w waszych poglądach/założeniach/wierzeniach pojawiają się postawy, które nie pozwalają nam, zgodnie z przepisami, nadać wam wnioskowanych przywilejów. Sorry”. Tylko do tego trzeba mądrych ludzi u władzy…a z tym w demokracji może być coraz ciężej, jeśli nie dojdzie do pewnej zmiany paradygmatu. Z większościowego na merytoryczny nad większościowym. A jest on konieczny, jeżeli chcemy, jako ludzkość nadaj się rozwijać, bez konieczności oglądania się za plecy ze strachem, że ktoś, kto mentalnie ugrzązł kilka stuleci za nami, wbije nam nóż w plecy.



steem_foot.png


Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

my religion + your religion = peace (lots of humanity ).

You should read the post to get the context. Do not assume conclusions from one picture ;)

I am sorry :( I didn't understand a single line.sorry for the comment :(. I didn't know polish

No problem. I understand that this can be confusing.

W naszym kraju mamy do czynienia z islamofobią z powodu braku wiedzy czym islam tak na prawdę jest. Należy edukować polaków na temat zagrożeń płynących z islamu - dzięki za twój wkład w tą edukację. Marzy mi się jeszcze artykuł z podstawową wiedzą na temat Koranu. Co do reszty przenikliwa analiza.