tutaj pojawia się piekło interpretacji – kto decyduje, co kogoś uraża, a co nie? Czy jedynym rozwiązaniem żeby nigdy nikogo nie urazić jest zamknięcie gęby na zawsze?
Z skrajnych przykładów – chociażby działacze HAESu którzy są urażeni "propagandą" i gloryfikacją chudych ludzi, mającą na celu fat shaming... gdzie często żeby ich urazić wystarczy wrzucić fotkę po treningu, albo podzielić się swoją dietą.
Widziałem jak komuś zarzucano sympatie do pewnej niemieckiej partii, homofobię i rasizm bo... prowadzi fanpage o II WŚ na facebooku.
Rasistą też łatwo zostać, w oczach niektórych ludzi przynajmniej – wystarczy wrzucić chociażby statystyki z US of A.
Do homofobii podciągnięto tutaj nieudolne zastosowanie starego jak świat mema.
Czy popularne nosacze (symbolizujące typowego Polaka) to już rasizm? A jeśli nie – to czy pokazanie w memie o nosaczu małpy-ukraińca już nim jest?
Weź też pod uwagę, że wzbudzać traumę czy obrażać można samym wyglądem.
Czy mam prawo zakazać gejom ściskać się na ulicy, bo mi się nie podoba? Czy mam prawo atakować punków na ulicach, za sam ich ubiór i sposób bycia? Czy powinienem zakazać komukolwiek chodzenia w koszulkach "patriotycznych"?
Wolność to robienie tego co mi się podoba. Chcę mieć jak najwięcej wolności i dawać jak najwięcej wolności innym – a podstawą, według mnie, jest posiadanie prawa do własnej opinii, nieważne jak durna, zakręcona czy subiektywna by była.
Trzeba gdzieś postawić granicę – i wytyczyłem ją właśnie tutaj.