Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  
  ·  7 years ago (edited)

Kurde chciałem napisać, że legendy to w sumie są fajne i sam w tekstach turystycznych (a piszę ich dość dużo) takowe podaję tylko trzeba zaznaczyć, że to legenda, ale potem doczytałem do ostatniego akapitu :P

Co do lokalnych tajemnic to niestety miałem kiedyś dwie potężne kłótnie ze znawcami właśnie. Pierwsza dotyczyła tego, że grupa lokalsów strasznie sie oburzyła o nazwanie ich wsi... wsią :D Utrzymywali, że to osada. A ja doczytałem i okazało się, że owszem w XIX wieku jak likwidowano wiele miast w Królestwie to żeby tak do końca ludzi nie gnoić car wprowadził pojęcie osady. I to słowo przekazywane z pokolenia na pokolenie przetrwało u nich do dziś. Nie docierały tłumaczenie, że dziś osada to tylko kilka domków na krzyż, a oni są dużą wsią. Nie! Osada i koniec!
Druga sprawa (co ciekawe ta sama wieś) dotyczyła pochodzenia nazwy ich miejscowości. Otóż nazwa ta ma dość jasne pochodzenie patronimiczne (a już na pewno od imienia). Zaatakował mnie archeolog twierdząc, że ta nazwa nie może pochodzić od imienia założyciela/kasztelana/czy innego przywódcy bo... podczas badań archeologicznych nie znaleziono jego grobu! I koniec - nie ma znaczenia historia języka! W końcu znalazł jakieś opowieści mieszkańców spisywane przez miejscowego fascynata i tam ktoś sobie wymyślił jakąś legendę dotyczącą nazwy, no i pan archeolog, że hurr durr na pewno tak było.

Tak więc znam ten ból :)

  ·  7 years ago (edited)

Niezłe. :) Zwłaszcza teoria o wymaganym grobie założyciela/właściciela. Gdyby miał pięć wiosek, to musiałby się kazać w kawałkach pochować. :)

Bardzo lubię legendy, ale nie podoba mi się trend współczesnego tworzenia legend wbrew historii. Legenda jest świetna, gdy historię uzupełnia - opowiada o zdarzeniach pozaźródłowych. Na przykład legenda wywodząca nazwę mojego miasteczka od oporu stawionego podczas najazdu tatarskiego - źródeł nie ma, jest opowieść. Spotykam się jednak z tekstami literackimi, które przeczą dość podstawowym faktom, co do których źródła podają konkretne informacje. Nie mam nic przeciwko opowiastce, która uzasadniłaby jakieś działanie postaci historycznej wprowadzając na przykład wątek romantyczny, nadprzyrodzony - wedle gustu autora, ale zastąpienie rzeczywistego fundatora zabytku jakąś bajkową bliżej nieokreśloną postacią jest moim zdaniem kiepskim pomysłem.

Wiesz to jest temat rzeka. Wszystko zależy od tego jak, w jakim stylu, po co i tak dalej. Najgorzej jednak kiedy takie legendy tworzą przewodnicy. Powiem szczerze, że często do artykułów wybieram sobie różne historie właśnei ze zbiorów legend - niektóre z nich wyglądają jakby krzyczały do mnie z pierwszych akapitów "mam pół roku, wymyślił mnie autor książki". Ale co poradzić?

Odkrzyknąć "Schowaj się pod kamieniem na jakieś 200 lat!" :D
Nie będę cytować konkretnych przykładów, ale z opisem trafiłeś w punkt. Taka legenda od razu "sama się przedstawia".

Czasami są to pomysły lub naciski jakiegoś wydziału promocji miasta, konkurs z wydaniem prac laureatów, radosna twórczość dofinansowana. Głównym poblemem wielu takich legend jest to, że sa one bardzo złe pod względem literackim.

A ja jeszcze przypomniałam sobie taki trochę śmieszny przypadek publikacji w sieci. Na swoim blogu pan, który jest historykiem z doktoratem opisał pobliską miejscowość i zrobił zadziwiający błąd. Otóż nie sprawdził rodzaju gramatycznego jej nazwy i w całym, dość długim zresztą opracowaniu pisał "ta" zamiast "ten".

" Głównym poblemem wielu takich legend jest to, że sa one bardzo złe pod względem literackim."

Myślę, że spokojnie można by zebrać garść określeń które muszą się koniecznie pojawić w każdej takiej legendzie :D Coś w stylu "cerę miała jak mleko, usta jak maliny" :D

Dobry post pozdrawiam

Dzięki! Cieszę się, że się podobało. :)

W dworach i pałacach istniały krótkie tunele ucieczkowe,które prowadziły poza obręb murów i miały za zadanie wyprowadzić mieszkańców bezpiecznie kiedy horda napastników dostanie się do środka. Często urastały z czasem do rangi tuneli łączących dwa obiekty w danej okolicy. W każdej legendzie może być ziarno prawdy.

Znam taki tunel z pewnego klasztoru. Potem przerobiono go na kryptę, ale wśród mieszkańców urósł do olbrzymiego lochu wiodącego kilka kilometrów pod rzeką :D

Patrz! Mam tak samo :)

W Bytomiu w dzielnicy Miechowice skąd pochodzę, zaraz na przeciwko jednej ze szkół podstawowych, znajdują się ruiny Pałacu Tiele-Wincklerów. Na przerwach chodziliśmy zwiedzać lochy, które wierzyliśmy, że służyły do torturowania ludzi :) I te dwa haki w suficie... na pewno służyły do krępowania więźniów ;)

Witam, znam te tereny. Na ul Stolarzowickiej mieszkała moja Oma, a stamtąd to już kawałeczek, ale opowieści żadnych mi nie przedstawiła. Pozdrawiam z Kalisza.

Mogłaby to być wersja bardziej prawdopodobna i dotyczyć tej pierwotnej budowli obronnej. Jednak taki tunel lub jego pozostałości nie są znane. Obiekty podejrzewane o bycie tunelem to wał ziemny biegnący równolegle do pałacu i pozostałości piwnic na terenie parku.
Ot takie marzenia o legendarnym tunelu, które niektórzy traktują trochę zbyt poważnie i gotowi są za ich potwierdzenie uznać gruz z remontu wywieziony nielegalnie na polną drogę.

Te legendy o tunelach ma chyba każde miasto, które zostało założone przed II WŚ. Najbardziej uparci stworzyli nawet legendy o metrze we Wrocławiu. Oczywiście, takie tunele często istniały, głównie w twierdzach gdzie za ich pomocą łączyło się obiekty twierdzy czy budynki koszar, lub stanowiły drogi ewakuacyjne. Jednak skala tych tunelów jest wielokrotnie zawyżona przez twórców legend typu Dariusz Kwiecień.

Jest najwyraźniej w podziemnych budowlach coś fascynującego. W moim miasteczku zawyżenie jest, że tak powiem z pełnym przytupem. :)

Jeśli chodzi o tunele pod określonymi budynkami/budowlami i ich przeznaczenie to można je na ogół łatwo wytłumaczyć, o ile oczywiście faktycznie istnieją.
Co jednak powiedzieć o tego typu tunelach, niekoniecznie łączących lub przebiegających pod budowlami naziemnymi:
erdstall tunel.jpg

Są to mianowicie budowle niewiadomego pochodzenia i przeznaczenia odkryte przez archeologów na terenie Europy, głównie Niemiec, Austrii i Francji i szerzej opisane przez dr Heinricha Kuscha.

Erdstall-368x276.jpg

Standardowo też przy ograniczonej wiedzy i wytłumaczeniu mnożą się różne teorie, mniej lub bardziej fantastyczne.
Co myślicie?

Bardzo ciekawe. Tunel o okrągłym przekroju osobiście kojarzy mi się z wykonanym przez zwierzę. :)

I to jest piękne w archeologii i historii, że można stawiać hipotezy, które z czasem będą potwierdzone lub obalone dzięki nowym odkryciom. Kto i po co wykonał tunel zbyt ciasny dla współczesnego człowieka? Może dana grupa plemienna charakteryzowała się mniejszymi wymiarami ciała, może toczyła wojny z innym plemieniem i uważała za stosowne ukrywać podczas takich działań swój najcenniejszy skarb - czyli dzieci. Może był to materialny przejaw ich wierzeń - jak dzisiejsze kościoły.

Interesujące w perspektywie dalszych badań.

Trudno je datować ale rozmieszczenie obejmujące Europę z wyspami brytyjskimi włącznie gdzie występowały różne plemiona i kultury dodatkowo utrudnia ich przeznaczenie i pochodzenie.
Tutaj mapa ich rozmieszczenia wg dr Kuscha:
erdstall-1.jpg

Z tego co ja się doczytałem wynika, że akurat D. Kwiecień i obszar jego badań podziemi w porównaniu do wszystkich dolnośląskich podziemnych budowli to jest w rzeczywistości piaskownica.
Ogrom i kubatury podziemi całego Dolnego Śląska wg niektórych badaczy jest niewyobrażalny ale i niestety słabo zbadany co daje pole do spekulacji.
Ale być może się mylę.

Oo tak, internet potrafi mącić. bardzo ciekawa historia!

Dobry artykuł. Gratulacje. Komentarze dodają uroku i dają także sporo wiedzy. Świetne.

Tak - przy okazji wyszło, jak podziemia rozpalają wyobraźnię i ile miast ma swoje tajemnicze podziemia. :) Kalisz też ma swoje legendy o tajemniczych podziemiach w okolicy kościoła oo. Franciszkanów. :)

Zgadza się. Kalisz ma sporo ciekawostek. Zbieram materiały o Baszcie Dorotce, muszę tylko jeszcze wyskoczyć pstryknąć fotki, bo te co mam to zawsze ktoś na nich jest.
Pozdrawiam.

Super! Legenda (oczywiście w wersji poprawnej i dostosowanej do poziomu dzieci) była moją ulubioną z tomu legend kaliskich Eligiusza Kor-Walczaka, bo ja jestem Dorota. :)

Co za tekst! Aż mnie cierki przechodziły gdy czytałam... Przebywanie w pałacu, znajac tak szczegółowo jego dzieje, musi robić wrażenie.

Jak sobie pomyślę, co to była za kobieta ta pierwsza teściowa, że trzeba ją było do osobnej rezydencji przeprowadzić, to... :D