Przyznam się Wam do tego, że nie jestem zadowolony z bohaterów niezależnych, których wprowadzam do gry. Nie chodzi o postacie, czy ich tło fabularne, ale o sposób ich odgrywania. Nie jestem aktorem, na za dużą charyzmę też nie narzekam, więc choć staram się jak mogę – wydaje mi się, że mógłbym odgrywać ich lepiej. Gracze też zwracali mi uwagę, że napotykane postacie są dla nich trudne do rozgryzienia – czy są potencjalnymi sprzymierzeńcami, czy raczej należy trzymać się od nich z daleka…
Sesja osiemnasta to teatr bohaterów niezależnych – i mógłbym na tym przykładzie napisać kilka rozwlekłych wpisów. Ale spróbujmy w formie skondensowanej, żeby nikogo na śmierć nie zanudzić.
Na początek skupmy się na chwilę na zasadach: Kryształy Czasu mają coś takiego jak rzut na tzw. reakcję, która określa jak dana postać jest odbierana przez napotkaną osobę. Według oryginalnych zasad każde pierwsze spotkanie dwóch postaci winno rozpocząć się od wzajemnych rzutów, celem określenia w jaki sposób będą siebie nawzajem postrzegać. Ja jednak to ograniczyłem. Uważam, że nie ma sensu sprawdzać reakcji każdego zaczepionego z pytaniem o drogę do karczmy bohatera niezależnego, a już na pewno nie można narzucać graczowi postrzegania NPC-ów.
Tu mała dygresja. Grałem kiedyś postacią kobiety – była rycerzem, jej celem było odnalezienie i przekonanie do powrotu na rodzinny kontynent pewnego półboga, który wyruszył w daleką drogę do obcych krain w poszukiwaniu armii wyznawców do walki z jego znienawidzonym ojcem. Zaciągnęliśmy się jako najemnicy, razem z większą grupką zbrojnych i lawirowaliśmy między niepewnymi sojuszami, wypatrując który z lokalnych watażków pierwszy wbije nam nóż w plecy. Nasze zadanie polegało między innymi na spotkaniach z przywódcami innych grup najemniczych oraz dowódcami oddziałów niektórych możnych i… każdy z nich był nieziemsko przystojnym mężczyzną, w których moja postać musiała się podkochiwać (MG mówił, że tak wyszło z rzutu na reakcję). Po trzech takich postaciach na trzech kolejnych sesjach, odechciało mi się grać kobietą.
Dlatego osobiście preferuję bardziej liberalne podejście do tego rzutu – stosuję go tylko do określenia jak na postacie graczy reaguje ważny bohater niezależny, pozostawiając graczom możliwość samodzielnej oceny i polubienia lub nie takiej postaci. Jedną z takich ważnych osób była Quintella. Przed sesją, na której ta postać się pojawiła, wykonałem stosowne rzuty, mając za cel odpowiednio reagować. I okazało się, że o ile orkom wyszły te rzuty kiepsko (raczej niechęć ze strony kobiety), Nemo był postrzegany neutralnie, o tyle Scarbardis mógł praktycznie rozkochać w sobie tę niewiastę (mimo różnicy ras, ten aspekt jest uwzględniany w rzucie).
Szybko okazało się, że gracze rozegrali to po swojemu. Gonzaga i Hołd byli jedynymi, którzy się do niej odzywali, a nawet próba pociągnięcia za język reptilliona, zakończyła się po jednym czy dwóch zdaniach. W takich okolicznościach uznałem, że nie ma podstaw do budowania jakichś głębszych relacji.
Już wcześniej wspominałem, że moi bohaterowie niezależni mają historię, której na pierwszy rzut oka nie widać. Na przykład Otto. Za każdym razem, gdy o nim myślę, przypominają mi się słowa jednego z graczy na pierwszej sesji – że chciałby kogoś uderzyć, od biedy choćby kucharza. Rudy człowiek, o gabarytach półolbrzyma, nie tylko groźnie wygląda. To najniebezpieczniejsza osoba w obozie, stary wiedźmin, który w dodatku jest mistrzem posługiwania się mieczem. Ma przy tym dobroduszne, choć mocno introwertyczne usposobienie, więc graczom łatwo przychodzi bagatelizowanie jego osoby.
Otto do Północnego Obozu wysłany został nieprzypadkowo. Jego historia mocno związana była z historią Quintelli i był idealnym kandydatem, aby – z racji profesji – na pierwszy rzut oka rozpoznać prawdziwą naturę swej dawnej ukochanej. Samo to miało być dla graczy jedną ze wskazówek, mówiących więcej o tej postaci, jednakże gracze tradycyjnie na niuanse nie zwrócili uwagi. Dlatego nie mieli też szansy dostrzec pewnego mrugnięcia okiem w ich stronę – to znów była historia wielkiej miłości między wiedźminem a czarodziejką…
Wielkiej i potencjalnie tragicznej. Nie miałem zaplanowanego finału spotkania kochanków. Miało odbyć się w obecności graczy i mogło zakończyć się krwawą jatką – Otto zawahał się tylko na chwilę i gdyby gracze uznali kobietę za zagrożenie i chociaż zasugerowali, że należy ją zabić, wszystko potoczyłoby się inaczej, może nawet bez słowa wyjaśnienia ze strony czarodziejki. Zresztą walka byłaby wyrównana, kucharz miał wspomóc w walce drużynę, która samodzielnie nie miała szans pokonać takiego przeciwnika. Tym samym ostatecznie zdemaskowałby swoją profesję, o której gracze nie mają pojęcia do teraz, gdy już dawno opuścili wyspę (ale niechybnie dowiedzą się z tego wpisu).
Ech, znowu się rozpisałem. Miałem wspomnieć jeszcze o tym dlaczego w Północnym Obozie jest tyle kobiet, wyjaśnić co było na wozie Lavendelis i parę innych rzeczy, o których może następnym razem. Na koniec wspomnę tylko, że niniejsza sesja zaowocowała kolejnym memem – oczywiście powiązanym ze spotkaniem z iluzyjną strzygą, choć świetnie wpisuje się także w obawy fanów netfliksowego serialu.
Congratulations @callorypher! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :
You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
To support your work, I also upvoted your post!
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit