Zrywam się z łóżka o poranku, by zaatakować z aparatem okolice Silom Road, jeszcze zanim słońce wzejdzie wysoko i trudno będzie przetrwać. Christian poprosił mnie o kilka dodatkowych zdjęć dla www.bangkok-city.com. Gdzieś w połowie chaotycznej fotosesji odbieram telefon. To Dusit Thani College. Chcą, żebym przeprowadził prezentację lekcji jutro po południu.
Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 6: Miłość po tajsku. Część 2.
Wieczorem doprowadzam się do stanu używalności i jadę na spotkanie z dziewczynami. Te prześcigają się w ubieraniu coraz bardziej seksownych strojów. Idziemy na kolację, a następnie na kilka drinków w barze na wolnym powietrzu przed Central World. Piam chce uczcić pierwszy dzień działalności swojego nowego sklepu z butami. Zarobiła dziś na czysto 6000 bahtów i decyduje się postawić kilka kolejek. Nat siedzi w milczeniu jak ostatnio, a ja znów próbuję nawiązać z nią kontakt za pośrednictwem Piam. Po porozumiewawczym spojrzeniu z tą drugą kupuję jej różę i próbuję złapać za rękę. Ta jednak jest nieugięta i cofa dłoń.
— Widzisz, mówiłem ci, że to nie może się udać — mówię do Piam, wpatrując się w nią jak w obrazek.
— Daj jej szansę, proszę. Jest bardzo nieśmiała. Spotkajcie się jutro sam na sam. Może zaprosisz ją do domu?
— Ech, OK...
— OK, to znaczy zaprosisz? Mogę jej to zaproponować w Twoim imieniu?
— Tak, jasne...
Dziewczyny uzgadniają coś po tajsku. Mam odebrać Nat o 19.00 następnego dnia ze stacji skytrainu Asoke. Jak przystało na Tajkę z południa Bangkoku, gdzie nie dochodzi metro, Nat nie jest w stanie samodzielnie przesiąść się na MRT. Muszę odebrać ją na skrzyżowaniu linii i zawieźć do domu. Zaciskam jednak zęby, ćwiczę uśmiech przed lustrem i zastanawiam się, co ja właściwie wyprawiam? W co ja się pakuję i po co? I dla kogo to robię? Dla siebie? Dla Nat? A może dla Piam?
Cóż, to jedna z najtrudniejszych randek w moim życiu. Jedziemy do mnie. Używamy Google Translate do komunikacji w jedną stronę. Nie mam tajskiej klawiatury, więc tylko ja mogę pisać po angielsku. Nat może jedynie mówić po tajsku. Google Translate nie tłumaczy mowy. Dziewczyna pokazuje mi różne rzeczy w internecie, z których wnioskuję, że usiłuje mnie namówić na kupno jej miniwieży stereo za 5000 bahtów. Udaję, że nie rozumiem, i kilkakrotnie próbuję ją objąć lub pocałować. Bez rezultatu. Po spotkaniu wsadzam ją do taksówki, płacę kierowcy z góry i polecam zawieźć ją do domu.
Pół nocy spędzam nad 15-minutową prezentacją PowerPoint dla Dusit Thani College. Wstaję rano i kilkakrotnie powtarzam wyćwiczone kwestie. Prezentację opieram na wyjaśnieniu, czym jest corporate culture na przykładzie jednego z największych koncernów informatycznych świata. Microsoftowe pranie mózgu w końcu się na coś przydaje. W prezentacji uczestniczy całe kierownictwo uczelni. Widzę i czuję, że Puwaret jest po mojej stronie.
Stawiam na interaktywność. Zadaję pytania, traktując dziekanów i wicerektorów jak studentów. Zachęcam do odpowiadania na pytania, do samodzielnego odnajdywania odpowiedzi na pozornie trudne kwestie. Puwaret jest zachwycony. Reszta jest w szoku. Większość czasu improwizuję i czuję, że wychodzi mi to genialnie. Może w poprzednim wcieleniu byłem nauczycielem?
Ciąg Dalszy Nastąpi...
fot. www.thaisabai.org
Z jednej strony dziecko, z drugiej barykada językowa. Trudny orzech do zgryzienia, ale jako manipulator probowalbym na dwa fronty [niech rzuci kamieniem pierwszy bez grzechu].
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit
Jak ja lubię szczerych czytelników o podobnej mentalności ;-)
Downvoting a post can decrease pending rewards and make it less visible. Common reasons:
Submit