Witaj,
Popraw mnie proszę, jeżeli mylę się w poniższych rozważaniach.
Mianowicie, ilekroć w swoich myślach cofamy się w przeszłość – to zazwyczaj:
– wspominamy miłe chwile, które już niestety nie wrócą (wywołując u siebie po pewnym czasie: stany tęsknoty/melancholii/przygnębienia),
– żałujemy pewnych zdarzeń/sytuacji/czynów (wprawiając swój umysł w stan poczucia winy, żalu smutku i złości,
– cofamy się do chwil, w których postąpiliśmy właściwie (odczuwając satysfakcję, ulgę, radość, błogość).
O ile nie widzę nic złego w odczuwaniu radości i błogości, o tyle długotrwałe przebywanie w stanach melancholii i przygnębienia – z upływem czasu doprowadzi nas do depresji.
Najistotniejsze jednak jest to, że zawsze w takich momentach bezpowrotnie tracimy ułamek swojej teraźniejszości, jedynie w której posiadamy możliwość kreowania swojej przyszłości.
Niby ten ułamek to niewiele, ale zastanów się proszę, ile tak naprawdę czasu spędzasz w swojej głowie, na rozpatrywaniu zdarzeń, które miały miejsce jakiś czas temu.
Czy czasami te ułamki straconego czasu nie tworzą minut, które w ujęciu tygodniowym przekształcają się w całe godziny?
Odpowiedz sobie także na pytanie, czy czerpiesz z tej czynności jakiekolwiek korzyści i w jaki nastrój Ciebie to rozmyślanie wprawia.
Całkiem prawdopodobne jest to, iż jest to dla Twojej osoby destrukcyjne działanie.
Pozdrawiam serdecznie.