Co autor miał na myśli?

in polish •  7 years ago 

image

Przekleństwo nie tylko czytelników, ale też autorów. Od lat szkolnych uczeni jesteśmy, że podstawą interpretacji tekstu jest motywacja, zamiar autora. Nie jest istotny, lub jest drugorzędny, nasz osobisty odbiór tekstu. Zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z dziełami wielopoziomowymi, artystycznymi czy pełnymi metafor. Nasze odczucia muszą leżeć w blasku nieskończonej mocy woli autora. Jest to tak bardzo błędne i szkodliwe, że niszczy czasem to co rzeczywiście autor ma na celu.

Przekleństwo

Autor, jeśli nie tworzy czegoś co ma charakter jednolity, wprost, bez owijania, to nie chce nikomu narzucać ani sposobu czytania, ani sposobu odbioru, ani tym bardziej interpretacji. Tak jak w sztuce, wartość powstaje w wyniku zderzenia dzieła z odbiorcą. Samo w sobie ma jedynie wartość pierwotną - ilość znaków, czas, energia i zaangażowanie autora. To promil potencjału dzieła. Największą wartość, tekst czy dzieło sztuki ma gdy jest konfrontowane z widzem, czytelnikiem, odbiorcą.

Często, autorzy pytani po latach o przekaz swoich tekstów, motywację, czy intencje, sami ich nie pamiętają lub nie są one już istotne. Tak jak anegdocie o Wisławie Szymborskiej, która dostała czwórkę z interpretacji swojego własnego wiersza. Dlatego pytanie o to "co autor miał na myśli?" jest nie tylko bez sensu. Jest wprost szkodliwe dla samego tekstu.

Oderwanie

Jeśli lubimy jakiegoś autora, to ciężko nam pozbyć się ciężaru jego osoby, gdy napisze słaby tekst. To naturalne. Ciężko jest też powiedzieć coś dobrego, o tekście twórcy, którego organiczne nieznosimy. Jednak żeby rzeczowo i merytorycznie rozmawiać o jakimkolwiek tekście, musimy oderwać go od autora. I używanie argumentu autora w obronie lub w ataku na tekst jest conajmniej słabe.

Tak samo jak słabe jest doszukiwanie się w tekście czegoś, czego tam nie ma, ale nam się wydaje, że autor to tam wsadził. Chodzi o szukanie w treści znamion emocji autorskich lub jakichkolwiek znaków stanu psychicznego autora. Jeśli twórca o tym nie pisze, nie mówi, to bez znaczenia.

Dlatego, jeśli chcemy dyskutować z tekstem, musimy zachować zasadę oderwania od autora. Bo nie wiemy jak się czuł gdy pisał tekst. Po prostu nie wiemy.

To właśnie próba wejścia autorowi do głowy produkuje potworki w stylu - "przemawia przez ciebie frustracja", "jesteś zgorzkniały". To absurd. Unikajmy tego.

Mnie w trakcie pisania tego tekstu, na telefonie w autobusie, bolała głowa. Jakie to ma znaczenie? Możecie to wykorzystać przeciwko mnie. 😉

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

Hehe, jak na niepoprawnego bardzo poprawny tekst. Jakbyś tak pisał na maturze to szóstka jak dla mnie. Mówię o starej nie wiem jak to teraz to wygląda.

Ale wracając do tematu, spoko można każde dzieło oderwać od autora i pozwolić sobie na swobodną interpretację. Często też tak robię, zresztą każdy tak robi. Jedziemy sobie jakąś drogą, przejeżdżamy sobie obok jakiegoś tam pomniku i myślimy sobie o jakie ładne, albo jakie ciekawe, albo chyba budowlańcy po sobie nie posprzątali i coś im obok drogi zostało. Nie rozważamy wtedy nic o autorze ani o tym co miał na myśli. I ok, prawdziwa sztuka się przed tym obroni.

Ale jest i druga strona medalu. Pamiętam dawno, dawno temu odwiedzili mnie znajomi i postanowiłem pokazać im parę rzeczy w miasteczku z którego pochodzę. Pierwszą rzeczą był kościół wiedziałem że ładny, barokowy i stary... Zdarzył się taki przypadek, akurat proboszcz oprowadzał innych turystów. Jak on opowiadał... o jakiś powstaniach, o każdej tabliczce - kto i za co ją ufundował, o relikwiach... to było było niesamowite... Byłem w tym kościele dziesiąt razy i nic nie wiedziałem.

Na marginesie. Ten proboszcz został wywalony, bo okazało się że był ateistą i blokował budowę kolejnego kościoła.

Zawsze jak jestem w jakimś muzeum, czy coś tam zwiedzam. Podpinam się pod jakąś wycieczkę i podsłuchuję co przewodnik opowiada. Często naprawdę można trafić na niesamowite osoby, opowiadają o autorach np. obrazów czemu są takie kolory, takie kreski - nigdy bym na to nie wpadł.

Jeszcze jedna rzecz o której chce napisać. Jest jeszcze coś takiego jak sztuka przez małe sz, jak muzyka której słucham. Gdzie z miejsca można olać to kim twórca jest bo pojęcie idola czy autorytetu w tym wypadku nie istnieje. Parę razy udało mi się pogadać z zespołami których słucham i w znacznej większości to osoby mądrzejsze niż się wydaje po ich twórczości. W dodatku całkiem zwyczajne. Zawsze żałuje że nie dało się z nimi jakoś pogadać o ich muzyce czy tekstach — gada zawsze się o rzeczach bieżących. Ale wracając do tych wykonawców to jest fajne, że można ich autorytet w każdym momencie podważyć, można o wszystkim dyskutować. Nie ma czegoś takiego że Słowacki wielkim poetą był i nie waż się gówniarzu z tym dyskutować.

Podsumowując, jak jakaś piosenka która wpadnie w ucho, czy zaciekawi nas jakiś wykonawca. Warto trochę pogooglać i czegoś więcej się dowiedzieć, polecam serwis Genius.com gdzie znajdziemy więcej informacji o twórcy czy jego dziele.

@niepoprawny dobry post jak najbardziej lajk odemnie oraz hmm zacznę CB obserwować dobrze piszesz :) zapraszam równiez do mnie.. Dopiero zaczynam. Z tematyką barmańską oraz spis drinków :) napewno coś fajnego dla siebie znajdziesz :)
Pozdrawiam

Język polski w szkole powinien składać się z gramatyki, czytaniu ze zrozumieniem, pisaniu dokumentów w zrozumiały sposób, przygotowywaniu prezentacji na jakiś temat tak, aby była poprana językowo i przyjemna w odbiorze, prowadzeniu dyskusji, aby wyeliminowywać błędy logiczne, retoryczne, coś ewentualnie o filozofii itp. O wiele bardziej przydałoby mi się to w życiu. Tymczasem mamy jakieś głupie archaiczne teksty, lektury i pisanie nic nie wnoszących charakterystyk i analizy wierszy.
Ten przedmiot produkuje tylko ludzi, którzy piszą jakieś nic nie uczące książki. Nie wiem po co w ogóle ludzie to czytają, jak widzę jakiś tekst fabularny to mi się niedobrze robi. Na szczęście ogół Polaków nie czyta książek i im się nie dziwię. Sam w życiu czytałem tylko lektury oraz podręczniki o pierwszych wolałbym zapomnieć, a dzięki drugim mam jakieś umiejętności.

Hey @niepoprawny, great post! I enjoyed your content. Keep up the good work! It's always nice to see good content here on Steemit! Cheers :)

You got a 1.73% upvote from @mercurybot courtesy of @niepoprawny!

Ha. Ale czy to jest takie proste? Czy wszyscy autorzy myślą o swoich dziełach tak jak Ty? Potrafię sobie wyobrazić, że niektórzy z nich piszą tak naprawdę dla siebie nie dla czytelnika, nie z myślą o tym jak można będzie odbierać ich twórczość ale po to by po prostu coś z siebie wyrzygać, że się tak wyrażę. A sprzedają te książki dlatego, bo liczą, że sposób w jaki to coś z siebie wyrzygują - jest atrakcyjny i da się sprzedać (no i muszą z czegoś żyć). Ostateczny odbiór / interpretacja ma dla nich pewnie niewielkie znacznie.

Zresztą i tak, ta moja hipoteza to również uproszczenie. Zapewne jest tak, że w jednym utworze może być trochę tego i trochę tego. Albo w pewnym okresie swojego życia autor / artysta tworzy bardziej dla siebie, a w innym bardziej dla odbiorców.

Nigdy nie myślałem o tym kim był i co przeżył w swoim życiu Stanisław Lem, gdy zaczytywałem się w jego twórczości. I nie ma problemu, w jego książkach jest tyle treści, że aż nie wiadomo było co z nią robić ;-). Ale ostatnio, po latach przeczytałem jego biografię i okazało się, że jego życie może wskazywać na kolejne dno w jego niektórych (wielu?/wszystkich?) utworach. Być może nawet nieświadomie zbudowane. Być może wyprute z siebie z takim bólem, że nigdy nie chciał się do tego przyznać.

Dla jasności - zawsze szczerze nienawidziłem tzw. interpretacji wiersza. Zawsze w szkole uważałem, że mam wystarczający problem z ogarnięciem tego co się dzieje w moim własnym łbie. A skoro tak trudno mi to zrozumieć, to jak mam sobie poradzić z czyimiś emocjami, zwłaszcza kogoś z odległych czasów, z zupełnie innego kontekstu.

A co jeśli nie miałem racji?

A jeśli choć część z emocji autora jest uniwersalna? Nie ma znaczenia ile wieków temu żył, prawdopodobnie zmagał się dość często z podobnymi problemami. Może to jak sobie z tym radził albo nie, albo sam fakt, że przeżywał coś podobnego mógł mi pomóc? Tego już się chyba nie dowiem :-D.

Chyba jednak warto mieć otwartą głowę ;-).