"Akademia Pana Kleksa" (1984) - film wielopokoleniowy

in polish •  6 years ago 

 Włączasz telewizor. A w tle piosenki na których się wychowałeś. Piosenki dla dzieci. Uczyły cię je śpiewać twoi rodzice. Potem sam zostałeś rodzicem, aż nagle okazało się, że twoim pociechom również te utwory bardzo się podobają. Więc widzisz, że masz do czynienia z piękną sztafetą pokoleń. Bo jak to fajnie, gdy wnuczek zaśpiewa babci utwór „Kaczka dziwaczka”. Fajnie, bo przecież jej ulubiony poeta, gdy była młodą dziewczyną  właśnie wtedy przeżywał największą sławę... A sam Brzechwa napisał go, gdy ukrywał się jako Żyd podczas okupacji...   

Ekranizacja „Akademii Pana Kleksa” i jej dwóch kontynuacji to jeden z tych kanonów polskiego kina, do którego mamy wielki sentyment. Dziś kiczowata, ale niezwykle budująca, opowieść o młodym chłopcu Adasiu Niezgódce, który został nagle przeniesiony do dość dziwnej szkoły budzi może lekkie zażenowanie realizacyjne, ale ma w sobie duży potencjał magiczny. Są tacy, którzy wręcz uważają, że pomysł z Harrym Potterem został ukradziony właśnie od Jana Brzechwy. Ale dziś pisarz jest kojarzony z innymi utworami. A „Akademia” inaczej. Bo Kleks to przecież Piotr Fronczewski, który w sposób brawurowy wcielił się w dziwacznego nauczyciela uczniów, których imiona zaczynają się na literę „A”. Fronczewski nigdy nie przypuszczał, że ta rola będzie jego znakiem firmowym. A przecież to aktor wybitny. Oczywiście najbardziej aktora podczas przygotować denerwowała charakteryzacja. Tak, budowana na jego barkach maska dziwaka, musiała wyglądać tak samo – w 40-sto stopniowym upale, czy też w zimie.   Mało kto wie, ale czołówka do tego filmu inspirowana jest filmem „Gwiezdne wojny”. Przyznam, że było to dla mnie niemałe zaskoczenie. Ale wtedy każdy chyba żył takim przeświadczeniem, że trzeba się jakoś do tego dzieła odnieść.   

("Witajcie w naszej bajce")

Oczywiście film nie odniósłby sukcesu, gdyby nie fantastycznie dobrani aktorzy – oprócz Fronczewskiego mamy tutaj w obsadzie między innymi Leona Niemczyka i Zdzisławę Sośnicką. Ale najważniejsze były tutaj jednak młodziaki. Casting trwał wiele miesięcy, aktorów szukano głównie w szkołach muzycznych. Ale nie tylko. Jak wspominał odtwórca „Kaczki Dziwaczki” Roman Orłow: Praca na planie była dla mnie fantastyczną i niefrasobliwą przygodą. Spędziłem cztery miesiące w łódzkim atelier i w pałacu Radziwiłłów w Nieborowie. Na planie "Akademii" zebrano po prostu bandę urwisów wyłowionych ze szkół muzycznych - mających wdzięk, poczucie rytmu i ładne głosy. Obecność w tej grupie zawdzięczam po części narodowo-wyzwoleńczym odruchom, bowiem na jednej z przerw zauważyłem bacznie przyglądającą się nam, latającym po korytarzu chłopakom, młodą, ładną kobietę. Bardzo mi się spodobała, chcąc więc zrobić na niej ważenie, wlazłem koledze na plecy i przegalopowałem przed nią, krzycząc : Solidarność ! Solidarność ! Nie wyleciałem za to ze szkoły a jak się okazało zwróciłem uwagę dziewczyny, której zadaniem było wynaleźć chłopców do filmu. Dzieciaki były „rozdartymi kumplami” z którymi zawodowi aktorzy się zżyli. I to dało niemały sukces dziełu.   

Ale najważniejsze są jednak piosenki. Gdyby nie one – było by bardzo źle. Film już dawno by się zestarzał. I to nie tylko te, które śpiewają dzieciaki i Fronczewski. Jest przecież także utwór „Marsz wilków” TSA. No i wspaniałe kompozycje instrumentalne Andrzeja Korzyńskiego. Ten wybitny kompozytor tutaj umieścił wspaniałe utwory budujące radość, nadzieję i tajemnicę.   

Lata 80-te to marazm polskiego kina. Wiadomo było, że to się za jakiś czas zmieni, że runie system. Ale to naprawdę piękne, jak ta trylogia dała fajnego kopa całemu pokoleniu. Gratuluję, choć widać, że film już się ciut zestarzał. Może zatem nowa wersja? 

Authors get paid when people like you upvote their post.
If you enjoyed what you read here, create your account today and start earning FREE STEEM!
Sort Order:  

Mnie najbardziej zapadła w pamięć strzelanina makaronem z żelazkopodobnych pojazdów... poezja:)

Oszukali świat cyfrowy!

Filmy mojego dzieciństwa! Miałam z nich winyle z piosenkami, znałam wszystkie na pamięć :)

Ostatnio w Empiku kupiłem 3CD z utworami z trzech filmów. Słucha się ich znakomicie!

Niezapomniane filmy a piosenki zawsze na czasie :)

Zdecydowanie!

Też lubiłem te filmy :) Były na swój sposób niesamowicie "odjechane".

A i książki Brzechwy czytałem jako dzieciak.

Aż się boje co by było gdyby chcieli nagrać remake :)

Ja boję się, że przy dzisiejszej technologii realizacji obrazu za bardzo kusiłoby zrobić coś zbyt... i wtedy mogła by wyjść profanacja :(

W mojej głowie najbardziej siedzi Rewiński z piosenką Latającego Holendra, to jest takie przyjemne do nucenia. No i oczywiście Ostrowska z Meluzyną.

To wprawdzie nie ta część, ale przyznajmy - muzyka jest arcy!!!!

Oj wiem... potraktowałam serię jak całość. Wydaje mi się, że piosenki z "Podróży" jakoś tak lepiej się zestarzały.